piątek, 8 lutego 2013

Czy doleciałam już do nieba? Mój aniele otwórz swe oczy.

Wydawało mi się, że czas stanął w miejscu. Stałam na parkingu przed szpitalem i wpatrywałam się w księżyc. Niebo było piękne tej nocy, całe rozgwieżdżone, a księżyc był w pełni. Lekko kręciło mi się w głowie. Spowodowane było to pewnie emocjami i brakiem apetytu przez ostatnie dni, tygodnie, miesiące.
Szturchnięta przez Lilly, spojrzałam na nią, wzrokiem wskazała na szpitalne drzwi. Złapała mnie za rękę, mocno ją ścisnęła i po chwili stałyśmy na obskurnym szpitalnym holu.
- Nie wpuszczą nas. - powiedziałam zrezygnowana gdy odesłali jednego z przyjaciół Andreasa. Wychodząc obrócił się i spojrzał na nas, i po chwili knuliśmy razem plan dostania się do naszego przyjaciela.
- Zaraz zrobi się tu zamieszanie, wtedy - przerwał na chwilę i wskazał na schody. - pędem na górę! Gdzieś go znajdziemy, pewnie jęczy, że wszystko go boli i chce do Heaven. - zakrył usta dłonią i lekko spuścił wzrok.
- Co? - potrząsnęłam jego ramieniem. - Heaven to ja, chyba ja, co on chce ode mnie? - nie kontaktuję już, nie wiem czy to przez zarwaną noc, którą spędziłam z kreskówkami, czy przez inne sprawy. Szukanie Andreasa w szpitalnych salach zakończyło się na jednej całującej się parze, oraz jednej starszej pani, która wygoniła nas ze swojej sali.  Zostały dwie sale, na samych krańcach korytarza.
- Miłe panie wybieramy prawo - wskazuje na drzwi po stronie prawej. - Czy lewo. - ponawia czynność lecz zmienia kierunek. Wszystko, dosłownie wszystko działa mi dziś na nerwy. Pokazuję na drzwi po prawej stronie i po chwili przekraczamy próg jego sali. Leży tam z lekko obitą twarzą i zabandażowaną dłonią.
- Narobiłeś nam strachu. Nie ma co Andi. -Wank podchodzi do niego i siada na skraju łóżka.
- Miło, że przyszliście. W sumie jak się tu dostaliście? - pyta zaniepokojony, wpatruje się we mnie i zachowuje się jakby wysyłał mi spojrzenia w stronę drzwi, chce żebym wyszła? Miło.
- Jesteśmy sprytni. - próbuję usiąść na krześle obok jego łóżka lecz Wellinger mi tego zakazuje. No dobra, dali mu zbyt silnych leki przeciwbólowe, czy jak? Czasami na serio nie rozumiem tego człowieka.
- Ręka jest tylko stłuczona, mogę na trochę być wykluczony, ale wrócę w tym sezonie, a wam radzę już iść. - I nagle wszyscy dowiadujemy się czemu się tak śpieszył, oraz nas wyganiał. W drzwiach stoi Luna, kręci z niedowierzaniem głową i z pogardą na nas spogląda.
- Andreas potrzebuje odpoczynku, przecież wszyscy widzieliśmy jego fatalny upadek, więc możecie dać mu trochę spokoju? - moja przyjaciółka zaczęła się śmiać gdy usłyszała słowa wybranki skoczka.
- Wszyscy oprócz ciebie..- niezręcznie. Lilly prawie płakała ze śmiechu, och czemu ten człowiek chociaż w takich momentach nie potrafi być poważnym?
- To nie skończy się dobrze. - Andreas wzniósł głowę do góry, a Wank przysiadł na krzesełku i patrzył z zaciekawieniem w naszą stronę. Ostra wymiana zdań pomiędzy mną, Lilly, a Luną przerodziła się naprawdę w coś okropnego, wywlekanie spraw dotyczących dzieciństwa, jak podkreśliła Luna, zawsze razem z Andreasem, było już znaczną przesadą. Po chwili do naszej jakże kulturalnej rozmowy dołączył się Andreas, nie wiadomo czemu zaczął wypowiadać pochopnie słowa, których powinien żałować. Słowa, które mocno zabolały, słowa po których spędziłam całą noc wraz ze swoimi myślami w jakimś lesie. Łzy spływały delikatnie po mojej twarzy, przez ostatnie dni w mojej głowie kumulowało się wiele myśli, wiele napięcia, wszystko to wybuchło dziś wieczorem, w tym cholernym lesie. Przez całą noc wydzwania do mnie albo Lilly, albo Jurij, Peter, parę razy dzwonił nawet Andreas. Mam dość. Siadam pod jednym drzewem i opieram się o nie, z kieszeni wyciągam moją ostatnią paczkę papierosów i jednego wkładam do ust, odpalam, relaksuję się, przeraźliwy chłód ogarnia moje ciało, a mój umysł jest zbytnio spokojny. Kolejny raz wpatruję się w genialne tej nocy gwiazdy, zahaczam również o piękny, wielki księżyc i prawdopodobnie mdleję. Mam sen piękny sen. Niebo, nocne niebo ja i ktoś, ktoś bez twarzy trzyma mnie za moją dłoń i wspólnie lecimy poprzez gwiazdy. Czy doleciałam już do nieba? Mój aniele otwórz swe oczy. W pewnym momencie mój towarzysz mnie puszcza. Spadam, pomocy! Łapie mnie anioł, lecz kto nim jest? Nie wiem, budzę się w szpitalu, ech, a miałam nadzieje, że już jestem w niebie.



Kolejny tydzień spędzony w domu, chciałabym wrócić już do nich, brakuje mi tego wszystkiego związanego ze skokami, wrócę po Turnieju Czterech Skoczni, wrócę! Obiecałam to sobie, wezmę się w garść, stawię czoło przeciwnościom i z uśmiechem pojawię się na konkursach w Polsce. Z lekką niechęcią zwlekam się powolnie z łóżka, ze zwykłego, niczym niewyróżniającego się krzesła ściągam jeden z moich ulubionych kocyków, okrywam nim swoje ramiona i otwieram laptopa. Odcięcie od świata zakończyło się tylko i wyłącznie na wielkim, co było dla mnie zaskoczeniem, odzewem ze strony moich, już przyjaciół, w końcu przyjaciół. Zakłopotany Jurij wyciągnął nawet jakoś numer do mojej mamy i parę razy z nią  rozmawiał. W dłonie wzięłam zwykły, czarny kubek z ciepłą, lecz nie bardzo gorącą herbatą z dodatkiem malin. Do ust wpakowałam kolejną porcję wygrzebanych z dna szafki, tanich ciastek czekoladowych i tak oto czekałam na rozpoczęcie się rozstrzygającego konkursu. Gdy przymierzałam się do wyłączenia komputera i przeniesienia się na kanapę i oddaniu się emocjom, moje rozmyślania przerwał znajomy mi odgłos przychodzącej rozmowy na skype. Wielki uśmiech zagościł na mojej twarzy gdy przeczytałam kto dzwoni, lecz w mojej głowie panował chaos. Tak dawno z nim rozmawiałam, nie pamiętam nawet o czym. Czy to była ta kłótnia w szpitalu? Wtedy gdy upadłam i dosłownie i w przenośni? Boję się, odbieram. Ekran po chwili zapełnia mi się przez widok zadowolonego chłopaka, mimowolnie się uśmiecham, lecz zachowuję chociaż troszkę powagi.
- Cześć. - mówi lekko speszony. Teraz już na sto procent wiem, że nasza ostatnia rozmowa była kłótnią i zakończyła się moją ucieczką, co skutkowało niezłym wyziębieniem organizmu, a co za tym idzie spędziłam chwilę w domu. - Jak, jak się czujesz? - Przypomina mi się nasza rozmowa w moim pokoju, w sumie patrząc wstecz my tylko rozmawiamy, chodzimy na spacery, fakt, zaliczyliśmy już jedną kłótnię! Jakież to monotonne.
- Hej, to chyba ja powinnam się zapytać o ciebie.. - przewracam oczami, czemu te wszystkie rozmowy są takie drętwe i niezręczne? Jesteśmy młodzi, a zachowujemy się gorzej od mojej babci, która gdy dziadek żył potrafiła, przy swoich bólach stawów, przetańczyć z nim całą noc, na weselu mojej kuzynki. Wszyscy mówią mi, ze wdałam się w rodzinę ojca, tych bardziej nudnych z naszego miasteczka. Świetnie, po prostu genialnie, ale czemu Andreas się tak zachowuje? Przecież wiem jaki potrafi być przy kolegach, czemu przy mnie denerwuje się, a wszystko jest takie, takie inne. Z nerwów, które mną zawładnęły zaczynam bawić się palcami, niewinnie uśmiecham się i kontynuuję. - No to, mów, jak tam się czujesz?
- Czemu nasze rozmowy są takie dziwne? - chłopak wypalił nagle, a ja zawisłam w czasie. Nie wiem co mu powiedzieć mam mu cicho wyszeptać bo denerwuję się gdy rozmawiam z chłopakiem, w którym jestem zakochana po uszy. Czy niemiło odwarknąć, że wina nie leży tylko po mojej stronie. I znowu wdać się z nim w kłótnię? Przecież nie mam 14 lat i nie będę łudziła się, że moje uczucie do niego wygaśnie, a podczas konkursów ukradkiem wpatrywała się w niego, i zatapiała się w tych jego cudnych oczach. Wybieram wariant pierwszy i cichutko szepczę moje wcześniej zaplanowane słowa. Czuję jak on uśmiecha się z satysfakcją, a ja oblewam się wielkim rumieńcem i tylko po to by nie palnąć czegoś głupiego prawie połykam fusy, które zostały na dnie mojego kubka. Dławię się i dostaję napadu niemiłosiernego kaszlu, co obiekt moich westchnień i chyba mogę to powiedzieć oficjalnie, posiadać najwspanialszych chodzących oczu na tej ziemi, komentuje śmiechem, zwykłym, radosnym śmiechem. Śmiechem przepełnionym ulgą? Gdy doprowadzam się do stanu ponownego użytku, już tylko lekko zaróżowiona oddycham spokojnie, biorę dwa głębokie wdechy, z ramion zrzucam koc, który nagle zaczął mi na nich ciążyć i spoglądam na ekran laptopa. Siedzi tam jak zaczarowany, jak wpatrzony w jakiś obrazek. Aktorskie zapędy od Jurija właśnie wchodzą w grę, teatralnie macham ręką przed kamerą, a on potrząsa głową i próbuje wydobyć z siebie głos, lecz do pokoju wchodzi Luna, ta sama Luna, która była tą osobą, która zapoczątkowała naszą kłótnie. Patrzy na mnie wilkiem i znudzona rzuca się na łóżko. Mówię mu, że konkurs się niedługo rozpocznie, że bardzo chcę go zobaczyć i się rozłączam. Jak speszona małolata, która boi się konkurencji.

------------------------------
pomieszałam, pierwsza część nie wyszła, znowu jest krótko, miało wyjść lepiej, nie wiadomo o co chodzi, ale mam dopiero 15 lat (ba, nawet nieskończone) więc mogę popełniać błędy, których jest tutaj sporo, dopiero się uczę, lecz krytykę przyjmę z chęcią..
mam ferie, w końcu! więc jakiś rozdział niedługo, oby dłuższy!
zbliżamy się do końca, jeszcze kilka rozdziałów i kończymy tą zabawę.. ;)
mój twitter : @_mon_amour_ 

8 komentarzy:

  1. Twoje opowiadania są piękne. Smutno mi się zrobiło jak to czytałam ; C Czekam na następny

    @S.

    OdpowiedzUsuń
  2. chyba będę płakać, gdy skończysz to opowiadanie :c jest świetne, uwielbiam to czytać

    OdpowiedzUsuń
  3. nagle Andreasowi się odmieniło ? no proszę. Ta Luna to naprawdę nie jest fajna ! Po co ona w ogóle weszła do Heaven ?! Iii.. jak to niedługo koniec ?!
    Nawet nie wiesz jak nie mogę doczekać się następnego rozdziału ! :) [welliever]

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to opowiadanie, ale to już wiesz. Tak długo czekałam na ten rozdział i w końcu BAM! Kolejny rozdział jest lepszy od poprzedniego. Nie wiem jak ty to robisz ale to jest niesamowite! Uwielbiam twoje opowiadanie i czekam na następny rozdział. xoxo @Zuza3183 :D

    OdpowiedzUsuń
  5. kocham to czytać ♥ jesteś GENIALNA!!!
    zapraszam też do mnie: http://ski-jumpers-histories.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jedne z najlepszych opowiadań, jakie czytałam. Jesteś genialna i już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Historia zmierza do końca:-( smutno.
    Wszystko z rozdzialu na rozdzial coraz bardziej sie pląta. Ona wreszcie wyznala mu miłosc a mu to juz nie wiem o co chodzi. W dodatku ta jego panieneczka chce dla niego tylko zle. Spokoju potrzebowal? On potrzebowal zywych ludzi a nie jakiejs nadetej dziewczyny. Tylko dlaczego wciąz są razem. Oj chyba czeka tu jeszcze jakaś tajemnica:-D. Andi ogarnij sie!!!
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie rozumiem zachowania Andreasa.. Wydaje się, że czuje coś do Heaven, a przecież jest z Luną. No to się porobiło..
    Uwielbiam to opowiadanie, nie mogę się doczekać następnej części. Mam nadzieję, że będzie coś więcej o szalonych Słoweńcach :D

    OdpowiedzUsuń