- Dobraa. - lekko zdezorientowana siadam obok nich na moim łóżku. - Co się tu dzieje? - wypowiadam z dziwnym wyrazem twarzy, co wywołuje uśmiech u Jurija.
- Peter, wytłumacz dziewczętom. - spogląda na swojego przyjaciela. - Ja zamknę drzwi i znajdę jakiś film. - Chłopak skinął głową i popatrzył na nas. Lilly usiadła w tym momencie po turecku na podłodze i jak zahipnotyzowana patrzyła się na niego.
- Tak, to chyba zacznę od tego, że byliśmy głodni. - Tepes zaczął się śmiać w głos, popatrzyliśmy na niego i po chwili znowu powrócił do swoich czynności. - Chcieliśmy wyjść do sklepu, ale lekko nas zasypało. - popatrzył w stronę okna i jak wryte stanęłyśmy przy nim. Odcięci od świata? Fajnie. - Więc poszliśmy poszukać sobie jedzenia, ale przyłapał nas tatuś, tamtego. - pokazał palcem na Jurija, który już nie mógł wytrzymać, lecz nadal dzielnie znosił zatrzymywanie śmiechu. - Najlepsze było to, ze tatuś naszego Jurija szukał tego co my! - uśmiechnął się zadowolony. Zagmatwana historia o tym jak Słoweńcy szukają jedzenia w hotelowych pokojach innych skoczków, naciągana? Nie, ktoś właśnie dobijał się do naszych drzwi, a po zachowaniu chłopców można było wywnioskować, że się bali. Pędem pobiegli do naszej łazienki i tyle ich było, Prevc pociągną za sobą Lilly. - Żeby nie było, że macie zamknięty kibel same. - Krzyknął Tepes. Stałam na środku pokoju i patrzyłam się na drzwi, po chwili podeszłam do nich i delikatnie otworzyłam.
Popatrzyłam się na znużonego i zakłopotanego chłopaka, uśmiechnęłam się zachęcająco i wpuściłam do pokoju. Mocno zamknęłam za nim drzwi i usiadłam na łóżku naprzeciw Andreasa. Uśmiechnął się, a pode mną zapadła się ziemia. Dryfowałam przez chwilę w krainie, hen, hen daleko. Nie mówił nic, analizowałam każdy mały szczegół.
- Jak tam? - zaśmiałam się w momencie gdy wypowiedział te słowa.
- Przyszedłeś po to by zapytać się mnie jak tam? - impreza w naszej łazience chyba zaczęła się rozkręcać, usłyszałam ciche śmiechy dochodzące z tego pomieszczenia. - Fascynujące Wellinger.
- Odkąd jesteś taka cięta na wszystkich? - spuścił wzrok i przejechał swoją dłonią po karku.
- Nie znasz mnie, nie wiesz jaka jestem. - próbowałam nawiązać z Lilly telepatyczną więź i powiedzieć jej, ej wyłaź z tej łazienki i mnie ratuj, a nie śmiejesz się z chłopakami z tej drętwej rozmowy. - ale coś mi nie wychodziło. Ponoć 3 sekundy ciszy są niezręczne, to co my mamy powiedzieć? Trwamy w beznadziei od dobrych kilku minut, żadne z nas nie odważyło się na siebie spojrzeć, oboje siedzieliśmy ze spuszczoną głową i oglądaliśmy wykładzinę, którą wyłożony był pokój.
- W sumie, to. - zaczął się lekko plątać w swojej wypowiedzi i gestykulował, i to bardzo. Ach jest słodki jak się denerwuje, to trzeba mu przyznać. - Eeee, przyszedłem tu po to by. - za mocno przeciągał ostatnie sylaby. Powiedz to! Krzyczałam na niego w myślach. - Przyszedłem tu. - i nagle zadzwonił telefon. - oklepanie, nie? Cholernie oklepane. Opadłam sfrustrowana na łóżko mojej przyjaciółki i wpatrywałam się w sufit, chłopak nie krępował się. Bardzo swobodnie rozmawiał przy mnie. Wyłapywałam pojedyncze słowa, nie przysłuchiwałam się wszystkiemu. Co cię obchodzi gdzie jestem? - warknął do telefonu. Nie wiem z kim rozmawiał, ale nie było to przyjemne. Luna, odczep się w końcu. Proszę cię, daj mi normalnie żyć. Zapomnijmy o wszystkim co było kiedyś. - Ach, czyli Luna jest osobą, z którą rozmawia. Śliczna dziewczyna, którą zobaczyłam zaledwie parę godzin temu. Skrywają jakąś tajemnicę? Nie wiem, lecz pewnie niedługo to się zmieni. To zdecydowanie nie jest rozmowa na telefon. Cześć. - zakończył krótko, zdenerwowany wrzucił telefon do kieszeni spodni i przeczesując włosy ręką, niewinnie wstał z łóżka.
- Już idziesz? - podparłam się na łokciach, włosy opadły mi na czoło, przy czym zasłoniły mi oczy, nie chciałam tracić jakże wygodnej pozycji i chciałam poruszyć je ruchem powietrza. Andreas widząc jak się męczę podszedł do mnie, usiadł na skraju łóżka i kciukiem prawej ręki odgarnął mi włosy. Uśmiechnął się. Błąd Wellinger, błąd. Nie rób tego więcej razy przy mnie. I nagle nasza bajka prysła, akurat w tym momencie cała wesoła trójca wyskoczyła z łazienki.
- Ups. - z ust Lilly wydał się cichy dźwięk. - To my, może. - pokazała palcem na drzwi i wypchnęła rozbawionych chłopaków na korytarz. O czym my to? Ach tak, Andi też już się zbiera, mały grymas na twarzy i po chwili znika za drzwiami pokoju.
- Próbowałam nawiązać z tobą telepatyczny kontakt gdy męczyłam się nad tą rozmową. - powiedziałam do mojej przyjaciółki gdy stałyśmy w jednym z supermarketów i ściągałyśmy z półek nienaturalną ilość ciastek oblanych czekoladą.
- Telepatyczny kontakt? - Lilly z niedowierzaniem potrząsnęła głową. - Serio? Od kiedy mamy połączone mózgi? - Trzymała w ręku dwie paczki ciastek. - Morelowe? - pomachała mi bardziej pomarańczową paczką przed oczami. - Czy te czekoladowo śliwkowe? - Tym razem miałam bliższe spotkanie z fioletową paczką.
- Oba. - zacisnęłam usta i pokazałam na kasę. Chyba połowa skoczków robiła zakupy w jednym sklepie. Kolejki oblegane poprzez znajome twarze i nawet stanie w czymś co sięga bardzo dłużej długości staje się przyjemne.
- Patrz głodne dzieci też tu są! - wskazała na dwóch Słoweńców, którzy kłócili się właśnie o wafelki. Mianowicie Peter wolał te z truskawkami, a Jurij klasyczne - śmietankowe.
- Bardzo śmieszne. - Peter zaczął przekomarzać się z Lilly, ach ta miłość. Powrót do naszego hotelu minął na wymienianiu się zakupionymi słodyczami.
Kolejny konkurs Pucharu Świata czas rozpocząć! Zadowolone razem z Lilly czekałyśmy w cieplutkim pomieszczeniu, popijałyśmy gorącą herbatę i oglądałyśmy skoki naszych przyjaciół. Peter i Jurij spisali się dobrze, optymalnie, tak skomentowała to Lilly. Andreas poradził sobie bardzo dobrze, zadowolona z fenomenalnego skoku mojego nauczyciela latania, który po pierwszej serii prowadził, spokojna o wszystko usiadłam na krzesełku i czekałam na początek drugiej serii. Omylnie. Wiatr nie był łaskawy dla skoczków. Częste przerwy, spowodowane tylko troską o bezpieczeństwo skoczków. Małymi kroczkami zbliżaliśmy się do pierwszej "piątki" dzisiejszej pierwszej serii, przedostatni skoczek i na belce zasiadł Andreas. Uśmiechnięty, lecz pewnie lekko zdenerwowany. Dostał zielone światło, lecz mignęły mi przez chwilę wskaźniki wiatru.
- Nie! - wstałam i krzyknęłam na głos. Nie powinni puszczać go w takich warunkach, albo skok zepsuje, albo coś mu się stanie. I chyba wykrakałam, nim się spostrzegłam mój nowo poznany kolega leżał i co gorsza nie wstawał.
- Cholera. - Lilly wstała i popatrzyła na mnie, a ja jak osłupiała spoglądałam w ten cholerny telewizor i prawie wybuchłam płaczem. Wytrzymaj Heaven! Nic mu nie jest, zaraz wstanie. Zawsze zbyt wylewnie reagowałam na upadki skoczków, a czy tutaj zadziałało to, że przez niego latam? Znowu upadłam. Kolejne upadki osłabiają mój lot, lecz wierzę, że później powstanę silniejsza, a on wspólnie ze mną. Musi tak być.
W kącie stała Luna. Pisała smsa, niczym nie wzruszona, choć Wellinger nadal się nie podnosił, służby medyczne otoczyły go staranną opieką, a wśród skoczków zawrzało.
- Chcą nas pozabijać? Nie mają prawa do puszczania nas w takich warunkach.- jeden z polskich skoczków, Maciek Kot dosyć głośno wypowiedział swoje zdanie. W tym momencie koleżanka Andreasa, chociaż pewnie powinnam ją nazwać dziewczyną Andreasa podniosła głowę. Spojrzała na nas wszystkich, zapytała się co się stało i czemu krzyczymy i powróciła do swoich wcześniejszych czynności.
Przyjechała mnie tu wspierać. - w głowie huczały mi słowa Niemca. Tak wspierać, a teraz gdy ty tam leżysz ona niczym niezmartwiona wysyła wiadomości i sprawdza coś w internecie. Wspaniałe wsparcie, nie ma co.
-----------------------------------
Ahaha, znowu krótki. Ale, ale nawet mi się podoba, wycięłabym środkowy fragment i lekko zmieniła pierwszy, chciałam więcej dopisać wam w ostatnim fragmencie, lecz uznałam, że tak będzie lepiej.
Andi, który jest szują, jest też romantyczny (och ♥), a także ma problemy i skrywa tajemnice. O mamo, ale zamieszałam.
Mam nadzieję, że jednak się wam spodoba ♥
Popatrzyłam się na znużonego i zakłopotanego chłopaka, uśmiechnęłam się zachęcająco i wpuściłam do pokoju. Mocno zamknęłam za nim drzwi i usiadłam na łóżku naprzeciw Andreasa. Uśmiechnął się, a pode mną zapadła się ziemia. Dryfowałam przez chwilę w krainie, hen, hen daleko. Nie mówił nic, analizowałam każdy mały szczegół.
- Jak tam? - zaśmiałam się w momencie gdy wypowiedział te słowa.
- Przyszedłeś po to by zapytać się mnie jak tam? - impreza w naszej łazience chyba zaczęła się rozkręcać, usłyszałam ciche śmiechy dochodzące z tego pomieszczenia. - Fascynujące Wellinger.
- Odkąd jesteś taka cięta na wszystkich? - spuścił wzrok i przejechał swoją dłonią po karku.
- Nie znasz mnie, nie wiesz jaka jestem. - próbowałam nawiązać z Lilly telepatyczną więź i powiedzieć jej, ej wyłaź z tej łazienki i mnie ratuj, a nie śmiejesz się z chłopakami z tej drętwej rozmowy. - ale coś mi nie wychodziło. Ponoć 3 sekundy ciszy są niezręczne, to co my mamy powiedzieć? Trwamy w beznadziei od dobrych kilku minut, żadne z nas nie odważyło się na siebie spojrzeć, oboje siedzieliśmy ze spuszczoną głową i oglądaliśmy wykładzinę, którą wyłożony był pokój.
- W sumie, to. - zaczął się lekko plątać w swojej wypowiedzi i gestykulował, i to bardzo. Ach jest słodki jak się denerwuje, to trzeba mu przyznać. - Eeee, przyszedłem tu po to by. - za mocno przeciągał ostatnie sylaby. Powiedz to! Krzyczałam na niego w myślach. - Przyszedłem tu. - i nagle zadzwonił telefon. - oklepanie, nie? Cholernie oklepane. Opadłam sfrustrowana na łóżko mojej przyjaciółki i wpatrywałam się w sufit, chłopak nie krępował się. Bardzo swobodnie rozmawiał przy mnie. Wyłapywałam pojedyncze słowa, nie przysłuchiwałam się wszystkiemu. Co cię obchodzi gdzie jestem? - warknął do telefonu. Nie wiem z kim rozmawiał, ale nie było to przyjemne. Luna, odczep się w końcu. Proszę cię, daj mi normalnie żyć. Zapomnijmy o wszystkim co było kiedyś. - Ach, czyli Luna jest osobą, z którą rozmawia. Śliczna dziewczyna, którą zobaczyłam zaledwie parę godzin temu. Skrywają jakąś tajemnicę? Nie wiem, lecz pewnie niedługo to się zmieni. To zdecydowanie nie jest rozmowa na telefon. Cześć. - zakończył krótko, zdenerwowany wrzucił telefon do kieszeni spodni i przeczesując włosy ręką, niewinnie wstał z łóżka.
- Już idziesz? - podparłam się na łokciach, włosy opadły mi na czoło, przy czym zasłoniły mi oczy, nie chciałam tracić jakże wygodnej pozycji i chciałam poruszyć je ruchem powietrza. Andreas widząc jak się męczę podszedł do mnie, usiadł na skraju łóżka i kciukiem prawej ręki odgarnął mi włosy. Uśmiechnął się. Błąd Wellinger, błąd. Nie rób tego więcej razy przy mnie. I nagle nasza bajka prysła, akurat w tym momencie cała wesoła trójca wyskoczyła z łazienki.
- Ups. - z ust Lilly wydał się cichy dźwięk. - To my, może. - pokazała palcem na drzwi i wypchnęła rozbawionych chłopaków na korytarz. O czym my to? Ach tak, Andi też już się zbiera, mały grymas na twarzy i po chwili znika za drzwiami pokoju.
- Próbowałam nawiązać z tobą telepatyczny kontakt gdy męczyłam się nad tą rozmową. - powiedziałam do mojej przyjaciółki gdy stałyśmy w jednym z supermarketów i ściągałyśmy z półek nienaturalną ilość ciastek oblanych czekoladą.
- Telepatyczny kontakt? - Lilly z niedowierzaniem potrząsnęła głową. - Serio? Od kiedy mamy połączone mózgi? - Trzymała w ręku dwie paczki ciastek. - Morelowe? - pomachała mi bardziej pomarańczową paczką przed oczami. - Czy te czekoladowo śliwkowe? - Tym razem miałam bliższe spotkanie z fioletową paczką.
- Oba. - zacisnęłam usta i pokazałam na kasę. Chyba połowa skoczków robiła zakupy w jednym sklepie. Kolejki oblegane poprzez znajome twarze i nawet stanie w czymś co sięga bardzo dłużej długości staje się przyjemne.
- Patrz głodne dzieci też tu są! - wskazała na dwóch Słoweńców, którzy kłócili się właśnie o wafelki. Mianowicie Peter wolał te z truskawkami, a Jurij klasyczne - śmietankowe.
- Bardzo śmieszne. - Peter zaczął przekomarzać się z Lilly, ach ta miłość. Powrót do naszego hotelu minął na wymienianiu się zakupionymi słodyczami.
Kolejny konkurs Pucharu Świata czas rozpocząć! Zadowolone razem z Lilly czekałyśmy w cieplutkim pomieszczeniu, popijałyśmy gorącą herbatę i oglądałyśmy skoki naszych przyjaciół. Peter i Jurij spisali się dobrze, optymalnie, tak skomentowała to Lilly. Andreas poradził sobie bardzo dobrze, zadowolona z fenomenalnego skoku mojego nauczyciela latania, który po pierwszej serii prowadził, spokojna o wszystko usiadłam na krzesełku i czekałam na początek drugiej serii. Omylnie. Wiatr nie był łaskawy dla skoczków. Częste przerwy, spowodowane tylko troską o bezpieczeństwo skoczków. Małymi kroczkami zbliżaliśmy się do pierwszej "piątki" dzisiejszej pierwszej serii, przedostatni skoczek i na belce zasiadł Andreas. Uśmiechnięty, lecz pewnie lekko zdenerwowany. Dostał zielone światło, lecz mignęły mi przez chwilę wskaźniki wiatru.
- Nie! - wstałam i krzyknęłam na głos. Nie powinni puszczać go w takich warunkach, albo skok zepsuje, albo coś mu się stanie. I chyba wykrakałam, nim się spostrzegłam mój nowo poznany kolega leżał i co gorsza nie wstawał.
- Cholera. - Lilly wstała i popatrzyła na mnie, a ja jak osłupiała spoglądałam w ten cholerny telewizor i prawie wybuchłam płaczem. Wytrzymaj Heaven! Nic mu nie jest, zaraz wstanie. Zawsze zbyt wylewnie reagowałam na upadki skoczków, a czy tutaj zadziałało to, że przez niego latam? Znowu upadłam. Kolejne upadki osłabiają mój lot, lecz wierzę, że później powstanę silniejsza, a on wspólnie ze mną. Musi tak być.
W kącie stała Luna. Pisała smsa, niczym nie wzruszona, choć Wellinger nadal się nie podnosił, służby medyczne otoczyły go staranną opieką, a wśród skoczków zawrzało.
- Chcą nas pozabijać? Nie mają prawa do puszczania nas w takich warunkach.- jeden z polskich skoczków, Maciek Kot dosyć głośno wypowiedział swoje zdanie. W tym momencie koleżanka Andreasa, chociaż pewnie powinnam ją nazwać dziewczyną Andreasa podniosła głowę. Spojrzała na nas wszystkich, zapytała się co się stało i czemu krzyczymy i powróciła do swoich wcześniejszych czynności.
Przyjechała mnie tu wspierać. - w głowie huczały mi słowa Niemca. Tak wspierać, a teraz gdy ty tam leżysz ona niczym niezmartwiona wysyła wiadomości i sprawdza coś w internecie. Wspaniałe wsparcie, nie ma co.
-----------------------------------
Ahaha, znowu krótki. Ale, ale nawet mi się podoba, wycięłabym środkowy fragment i lekko zmieniła pierwszy, chciałam więcej dopisać wam w ostatnim fragmencie, lecz uznałam, że tak będzie lepiej.
Andi, który jest szują, jest też romantyczny (och ♥), a także ma problemy i skrywa tajemnice. O mamo, ale zamieszałam.
Mam nadzieję, że jednak się wam spodoba ♥
mówiłam ci już, że jesteś genialna ? Nie? No to teraz ci mówię :D
OdpowiedzUsuńuwielbiam twoje opowiadania, uwielbiam Andiego, uwielbiam Heaven <3
mam nadzieję, że z Wellingerem będzie wszystko w porządku...
pisz już następny rozdział, bo nie mogę się doczekać xD
Hahah, jak ja kocham te fragmenty z Tepesem i Prevcem, krejzole :D
OdpowiedzUsuńCzyżby Andi zamierzał zerwać z Luną? Oby. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, uwielbiam to opowiadanie *___*
zapraszam do mnie. :)
O matko w ale momencie przerwałaś, świetne wsparcie tej dziewuchy- nie ma co. A Heaven sie boi, to ona płacze to oba spadła na ziemie razem z nim. Mam nadzieje ze chłoptaś walnął się w główkę i cos mu sie odpowiednio przekreciło- tylko nie za mocno:-* oczywiscie
OdpowiedzUsuńA ci dwaj wariaci zesłoweni nie zarobili już w sumie tyle w karierze żeby starczyło na dwie paczk wafelków... Biedota...
Nie wiedzialam ze umiłowanym miejscem wszystkichskoczkow jest sklep spozywczy...
Głodomory moje kochane<3
Roździal naprawde GENIALNY. Wracaj do pisania bo juz nie wytrzymam.
ahahaha to jest świetne <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam rozmowy Lilly i Heaven, obie mają ostro narąbane :D
W sumie to bardzociekawa rozmowa mogłaby wyniknąc między Heaven a Andim, gdyby nie ci w łazience i gdyby nie ten przeklęty telefon.
Swoją drogą to ta Luna jest strasznie dziwna. niby wydzwania do Wellingera, jak przychodzi co do czego, kiedy coś mu się dzieje, to jest niewzruszona i przyjmuje jakąś maskę. Nie rozumiem kobiety. Za to bardzo rozumiem Heaven, która się martwiła i niepodnoszącego się z ziemi skoczka. I chyba każdy by tak zrobił.
PS. Młody i starszy Tepes są genialni ;D
po prostu uwielbiam to opowiadanie. w cudowny sposób wszystko opisujesz
OdpowiedzUsuńakcje z Tepesem i Prevcem są świetne, cały czas uśmiecham się, gdy czytam o nich. Lilly z kolegami wyparowała z łazienki w najmniej odpowiednim momencie, no ale mniejsza z tym. Boże Święty, Andi miał wypadek ?! Bo tego chyba upadkiem nie można nazwać, skoro o własnych siłach nie mógł wstać. Oby to nic poważnego !
OdpowiedzUsuńPiszesz tak cudownie, że już mogłabyś dodać kolejny rozdział ;p
czekam, czekam :D [welliever]